Ucho surfera - co zrobić, żeby uniknąć kontuzji
Zaczyna się bardzo niewinnie - po surfingu trochę boli Cię ucho, raz czy dwa pływanie w zimnej wodzie skończyło się przeziębieniem. Przewiana mokra głowa, może miewasz uszy zatkane wodą, ale po paru dniach przeszło i nie ma się czym przejmować - przecież to zapalenie ucha wcale tak bardzo nie bolało. Ten problem dotyczy wielu surferów, zwłaszcza w tej zimniejszej części świata, gdzie większość surfingu odbywa się w zimnej wodzie. Problem jest na tyle poważny, że powstało rozwiązanie dedykowane do ucha surfera - ale o tym za chwilę.
Co to jest ucho surfera?
Termin medyczny brzmi dosyć bezbronnie - “pływam na surfingu, to chyba mam te ucho surfera, nie?” Niestety samo schorzenie jest dosyć poważne. Ucho złożone jest z tzw. kanału słuchowego z tkanki kostnej, pokrytej oczywiście skórą. Nie wchodząc w szczegóły anatomii, kanał prowadzi do bębenka, czyli dosyć wrażliwej części naszego ciała. Zimna woda w uchu traktowana jest jak intruz, który nie wpływa dobrze na nasze wnętrze - w efekcie uruchamia się proces egzostozy. Kanał próbuje się zwęzić/zamknąć tak aby chronić ucho wewnętrzne przed zimną wodą. Egzostoza to wzrost kości - w początkowej fazie jest niegroźny i nawet bezbolesny, ale przy odpowiednio długiej, regularnej ekspozycji na zimną i/lub brudną wodę (surfing wiosną, jesienią i zimą) może zakończyć się absolutnym zamknięciem kanału słuchowego, a następnie operacją.
Ucho surfera od samego początku to tzw. błędne koło. Zwężony kanał słuchowy utrudnia wydostanie się wody z ucha, wobec czego w środku zostają bakterie i grzyby, a wilgotne i ciepłe środowisko sprzyja rozwojowi infekcji. Ignorowanie takie stanu może prowadzić do zaostrzenia zapalenia, a o dalsze szczegóły najlepiej zapytać laryngologa.
Jak zabezpieczyć uszy przed wodą?
Teraz najważniejsze czyli rozwiązanie. Jeśli masz już za sobą pierwsze zapalenie ucha, to na początek warto odwiedzić ogarniętego laryngologa. Jeśli dotychczas nie miałeś problemów z uszami, to warto pomyśleć o prewencji i zadbać o siebie zanim się pojawią.
Zatyczki do uszu - wypróbowaliśmy już kilka rozwiązań i dedykowane do sportów wodnych zatyczki do uszu są zdecydowanie najlepsze. Przede wszystkim są skuteczne i sprawiają, że nawet oceaniczne mielenie pod setem fal nie kończy się zatkanym uchem.
Właściwie każdy model ma w zestawie końcówki w kilku rozmiarach, także można je dobrze dopasować. Zatyczki są na “smyczy”, więc nawet jeśli jakimś cudem wypadną Wam na wodzie, to ich nie zgubicie. Wygoda to kwestia sporna, ale zawsze lepiej żeby coś uwierało w ucho, niż ból związany z zapaleniem. Dodatkowym plusem zatyczek jest specjalna membrana, która nie przepuszcza wody, ale pozwala słyszeć co się dzieje. Dzięki temu wciąż można pogadać na breaku, usłyszeć ostrzeżenie kolegi, czy po prostu nie stracić orientacji na wodzie. Zatyczki są wielorazowe, a dobrze zadbane mogą służyć naprawdę długo. Prywatnie zabieramy zatyczki do uszu na basen - chlorowana woda to też nie jest najbardziej przyjazny płyn dla ucha.
W naszej ofercie mamy zatyczki do uszu SurfEars i Wavy Ocean. Obydwa rodzaje testujemy od kilku lat i właściwie ciężko powiedzieć, które są lepsze. Te pierwsze są trochę lżejsze i mają sensowniejszy pokrowiec, ale kosztują minimalnie więcej. Drugie za to wydają się trwalsze.
Zatyczki do uszu DIY - jeśli szkoda Ci zainwestować w swoje zdrowie tych 200 PLN, zawsze możesz ograniczyć się do używania prostych zatyczek, tzw. stoperów, które dostaniesz w aptece. Osobiście polecamy jednak inwestycje w porządny sprzęt - jednorazowe zatyczki sprawiają, że nic nie słychać, łatwo wypadają i nieumiejętny montaż w uchu, może tylko zrobić więcej szkody.
Kaptur neoprenowy - Jeśli zatyczki totalnie Wam nie pasują, zawsze zostaje opcja pianki z kapturem lub samego kaptura. Takie rozwiązanie chroni uszy i o ile jest dobrze dopasowany do Twojej głowy, kaptur neoprenowy powinien sprawić, że żadna woda nie dostanie się do Twoich uszu. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale są to raczej rzadkie sytuacje. Dodatkowym plusem jest dogrzana głowa i bezpieczniejsze zatoki. Obecnie można nawet dostać piankę 4/3 z kapturem, co pozwoli Wam surfować w Polsce nawet latem, bez ryzyka przegrzania. Pytanie tylko co w tropikach, lub chociażby w Portugalii latem?
Wygląda na to, że tak czy inaczej, wszystkich nas czekają zatyczki do uszu albo “ucho surfera”. Wybór wydaje się prosty - zawsze to lepiej więcej popływać i bezproblemowo wrócić do domu, a nie przeżywać przygody z NFZem. Najlepsi surferzy na świecie też z nich korzystają, także najwyższa pora, żebyś Ty też zadbał(a) o swoje uszy.
Niestety dzieci na surfingu również mogą nabawić się nieprzyjemnego zapalenia ucha lub nawet zalążków czegoś, co później rozwinie się w ucho surfera. Zatyczki w mniejszym rozmiarze to dobre rozwiązanie dla ukochanego małego surfera/surferki. Naśladując mamę lub tatę, dziecko na pewno chętnie wyrobi sobie nowy nawyk i zadba o swoje uszy. Pomyśl o tym jak o inwestycji w jej/jego przyszłość i swój spokój - metaforycznie i dosłownie.